czwartek, 13 czerwca 2013

Bądź moim przyjacielem; trzy.


Siedziałeś na zbyszkowej kanapie, obok ciebie zajmował miejsce Bobek, Asia zniknęła w kuchni mówiąc, że nie chce wam przeszkadzać, za nią popędziła Monika, która chciała żeby pomiędzy nimi było dobrze. Zbyszek zajmował miejsce na przeciwko ciebie, co jakiś czas przechylając głowę jakby się zastanawiał co ty tu do jasnej cholery robisz?, a ty tylko chciałeś się pogodzić, chociaż żadne słowo nie chciało wyjść z twojego gardła. Byłeś rozdarty, nerwowo rozglądałeś się po pomieszczeniu i w końcu cicho powiedziałeś, że tęsknisz za przyjacielem. Bartman spojrzał na ciebie znad okularów i jakby nie dowierzając powiedział, że on też. Wstał i spychając Bobka usiadł koło ciebie po czym przyjacielsko objął cię ramieniem. Siedzieliście tak dwie godziny, przepraszając się nawzajem za wszelkie błędy, które popełniliście; mówiliście co się działo, gdy nie byliście obecni w swoich życiach. W końcu usłyszałeś z ust Bartmana, że zapragnął stabilizacji i postanowił się oświadczyć, a do szczęścia brakowało mu tylko przyjaciela, którego nareszcie odzyskał. Pogratulowałeś mu jak i Asi, która wyłoniła się wraz z rozchichotaną Monią z kuchni. One też postanowiły zawiesić topór wojenny, bo tak naprawdę nie były pokłócone, tylko były za swoimi partnerami, którzy są dla nich najważniejsi, zawsze trzymały ich stronę. Kremowa kanapa stała się miejscem waszych zwierzeń, rozmów i śmiechu, a czerwone wino pozwoliło wam uczcić ten moment, kiedy się pogodziliście.
Prawdziwy przyjaciel zostaje z nami na zawsze, nie ważne czy widujemy go raz na tydzień; raz na miesiąc czy codziennie - ważne, żeby zawsze był przy tobie gdy jest źle i cały świat obraca się przeciwko tobie. Przyjaciel to najważniejsza istota w naszym życiu, to z nim dzielimy smutki i radości, to on potrafi przyjechać po ciebie o drugiej w nocy, gdy jesteś nawalony i umiesz wybełkotać jedynie nazwę klubu pod którym aktualnie się znajdujesz. To on ustawia cię do pionu, wytyka twoje błędy, mówi, że jesteś pojebany, a potem pije z tobą piwo i rozmawia jak gdyby nigdy nic. I nawet gdy wydaje ci się, że go tracisz; że się od siebie oddalacie - on nadal jest twoim przyjacielem, bo łączy was ta magiczna więź, dzięki której się porozumiewacie. I gdy wszystko traci sen, on ubarwia twój świat i podnosi cię na duchu. Bo prawdziwa przyjaźń potrafi przezwyciężyć całe zło tego świata i zawsze wygrywa.

Adnotacja: Zdążyłam dodać przed wyjazdem, stąd ta chujowa godzina. Trzymajcie dzisiaj za mnie kciuki, przyda się. No i Zbyś i Kubi się pogodzili; nie wiem jak to wyglądało w rzeczywistości; wydaje mi się, że Michał nie wyciągnął pierwszy do Zbycha ręki tylko było odwrotnie, ale to tylko moja wyobraźnia i tak wykreowałam sobie tę sytuację :). 

wtorek, 11 czerwca 2013

Bądź moim przyjacielem; dwa.


Mecz pomiędzy Jastrzębskim Węglem, a Resovią. Staliście po przeciwnych stronach siatki, rzucając sobie nieprzyjemne spojrzenia. Każdy z was chciał pokazać jaki jest silny, dwoiliście się i troiliście na swoich pozycjach, chcąc pokazać, ze wy tu rządzicie. I słowo wy tu jest słowem kluczowym, bo was już nie było, byłeś ty i on. Spojrzałeś na trybuny i widziałeś Monikę, która zerkała na Ciebie z pobłażliwą miną, kawałek dalej siedziała Asia od Zbyszka, która również nie miała za ciekawej miny, ale zachowywała pozory, pokazując co jakiś czas światu uśmiech, gdyż drużyna jej mężczyzny właśnie wygrywała pięcioma oczkami. Gdy przegraliście byłeś cholernie zły, rzuciłeś do niego kilka nieprzyjemnych słów pod siatką i obracając się na pięcie, ukazywałeś całe swoje niezadowolenie, gdy z twoich ust popłynęło głośne i wyraźne kurwa. Kibice w trakcie meczu krzyczeli  dobrze tobie znane: Zbychiał, a ty nie chciałeś tego słuchać; nie dziś; nie jutro; nie za sto lat. Przynajmniej tak ci się wtedy wydawało, bo gdy siedziałeś w autobusie, żałowałeś, że nie ma go obok; że nikt ci nie powie, że kolejne spotkanie będzie lepsze i nie ma co być pizdą, bo jesteście silni. 
Wieczorami siedząc na kanapie i opierając głowę o nogi Moni, rozmawiałeś z nią o tej całej sytuacji. Wyznałeś, że cholernie się z tym męczysz; że brakuje ci najlepszego przyjaciela; że brakuje ci Zbyszka, który był częścią ciebie i twojej rodziny. I wtedy ona wpadła na pomysł, który był genialny chociaż na początku miałeś pewne obawy. Wspomniała, że macie dwa dni wolnego, więc mógłbyś pojechać do Rzeszowa, a w sumie moglibyście pojechać, bo ona z Aśką też się o coś pobrzdąkała i chciałaby to naprawić. Wiedziałeś, że robi to dla twojego dobra; dlatego żebyś ty mógł odratować to co zniszczyliście. Dlatego jadać samochodem i mijając tabliczkę z napisem miejscowości, do której zmierzaliście - uśmiechnąłeś się ciepło i poprawiłeś okulary, które trochę zsunęły się z twojego nosa. Parkując pod jednym z bloków, uznałeś że się trochę stresujesz i przydałaby się setka na odwagę, ale nie dysponowałeś nią, więc wziąłeś porządnego łyka wody mineralnej i trzaskając cicho drzwiami, zmierzałeś ku drzwiom. Domofon był twoim największym wrogiem, trzy razy próbowałeś połączyć się za jego pomocą z mieszkaniem Zbyszka, ale nikt go nie odbierał. Mina ci zrzedła i stwierdziłeś, że los tak chciał; chciał abyście nadal żyli w niezgodzie. Odwracając się na pięcie, zauważyłeś go po drugiej strony ulicy, trzymającego Aśkę za rękę i uśmiechającego się, gdy cię dostrzegł trochę się speszył, ale podszedł, uścisnął dłoń, poklepał po plecach i wpuścił do mieszkania.

Adnotacja: Kolejna część w piątek, bo w czwartek mnie praktycznie nie będzie :). 
Romans z matmą trwa, jak ja Cię suko nie cierpię <3!

sobota, 8 czerwca 2013

Bądź moim przyjacielem: jeden.


Masz przyjaciela, całe życie pielęgnujesz tę przyjaźń. Często dzieje się tak, że trafiasz na niego już w przedszkolu, gdy dzielicie się zabawkami, a panie przedszkolanki cieszą się widząc was chodzących non stop razem. Czasami poznajesz najlepszego przyjaciela dopiero w szkole, gdy czujesz się jak obca osoba, a on wkrada się do twojego życia z całym swoim jestestwem i trwa przy tobie, w każdej chwili życia.  Czasami przyjaciela odnajdujesz dopiero w dorosłym życiu, gdy wszystko się sypie, a ty nie masz siły dalej żyć. A co się dzieje, gdy dzielicie wspólnie pasję? Wasze więzy się umacniają i gdy jest to na boisku tak jak w tym przypadku - wspieracie się, cieszycie się wspólnie, razem przeżywacie porażki, kłócicie się, boczycie się na siebie, spędzacie ze sobą mnóstwo czasu, a przyjaźń  zawsze wygrywa.
Masz przyjaciela, którego straciłeś. Praktycznie to już go nie masz, ale teoretycznie nadal zasługuje na to miano. Był z tobą zawsze, w trudnych chwilach podnosił cię na duchu, był wtedy kiedy inni odchodzili. Pamiętasz jak podczas jednego z meczy plażówki byliście już na dnie i nikt nie wierzył, że wygracie? Wtedy był motorem napędowym waszego duetu i z wielką chęcią wstrząsnął tobą, a wy razem dokonaliście niemożliwego i wygraliście - tym samym zdobywając medal. Pamiętasz jak rozmawialiście o tym, że fajnie byłoby grać w jednej drużynie? Trafiliście do Politechniki Warszawa i znowu byliście razem, tylko z tym wyjątkiem, że towarzyszyło wam więcej osób. Po roku znowu razem przenieśliście się do Jastrzębskiego Węgla, gdzie dumnie broniliście barw.  Grywaliście nawet razem w Reprezentacji, byliście po prostu nie rozłączni. Tam gdzie on, tam i ty. Później zaczęło się coś psuć, wiesz o tym bardzo dobrze, każdy dzień był gorszy od poprzedniego i odnosiłeś wrażenie, że męczycie się w swoim towarzystwie. Całą wieloletnią przyjaźń szlak trafił, zajęliście się swoimi życiami, już nie byliście razem, ale osobno i każdy był zdziwiony waszym rozpadem. Dotąd egzystowaliście jak małżeństwo z wieloletnim stażem, a teraz byliście sobie obcy niczym dwójka przechodniów trącająca się barkami przypadkowo, krocząc tym samym chodnikiem.  On odszedł do innego klubu, ty zostałeś i teraz mogliście tylko posyłać sobie zawistne spojrzenia, ubrani w różne trykoty - rywalizując, chcąc udowodnić swoją wyższość. I tak też robiliście, nie było pomiędzy wami nic oprócz szczerej niechęci i powietrza. Czasami siadałeś na kanapie i wpatrywałeś się w lśniący obraz telewizora, myśląc co się z wami stało, ale tak naprawdę nie wiedziałeś, bo to co dusiliście w sobie zawsze teraz wyszło na zewnątrz, rozbijając cały poukładany świat. Posypało się, chyba czas to poskładać.

Adnotacja: Bo niektórzy chcą tu i teraz, więc zmotywowałam się, przesiedziałam nad tym pół nocy i w końcu mi się udało to dokończyć. Tak się zaczyna ich historia, którą sobie wyimaginowałam, aczkolwiek konflikt trwał, a teraz patrząc na nich na boisku, mimo iż zachowują się w stosunku do siebie z rezerwą - cieszę się jak małe dziecko.