czwartek, 28 marca 2013

Sexual Healing; postacie.

Przyjdź przejmij kontrolę, po prostu chwyć i trzymaj,
Moje ciało i umysł, wkrótce będziemy to robić.

 Marlena [24l]
 Miłość którą mi dajesz wyzwala mnie.

Grzegorz [26l]
 Jesteś moim lekarstwem, otwórz się i wpuść mnie,
Moja droga, jesteś taka wspaniała,
Nie mogę się doczekać aż zaczniesz działać.


Słów parę: Chciałam jebnąć o Shevchenko ale budząc się rano postanowiłam dokończyć Kosę -  szczerze natchnęło mnie ostatnie MVP, nie wiem kiedy całość będzie gotowa, na pewno pierwszy rozdział pojawi się w kwietniu, tymczasem możecie zapoznać się z sylwetkami bohaterów. Całość powstaje przy utworach Marvina Gaye :).

niedziela, 24 marca 2013

Fajnie, że jesteś; trzy.


Leżycie razem w sypialni, unosisz jego dłoń do góry i splatasz długie palce mężczyzny ze swoimi, które są znacznie drobniejsze. Przewracasz się na bok i całujesz jego zarośnięty policzek, mlaskając przy tym, a w zamian słyszysz cichy chichot Andrzeja. Rozmawiacie, kolejny raz zatracacie się w tym co będzie. Zaczynacie planować przyszłość. Andrzej mówi, że chcę dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę, którzy mogą być bliźniakami, a on się nie obrazi. Za to Lily mówi, że wolałaby dać dom jednemu dzieciaczkowi, który został porzucony, a może za kilka, kilkanaście lat zdecyduje się na poród.
~~~
Słoneczny nieco wietrzny dzień. Siedzisz nad jeziorem i spuszczając nogi z pomostu śmiejesz się wdzięcznie. Patrzysz na Weronikę, która zasiada obok ciebie i deklaruje się, że w przyszłości urodzi piątkę dzieci. Za to ty kategorycznie zaprzeczasz jakimkolwiek porodom. Wstajesz i prostując sylwetkę zaczynasz swoją uroczystą przysięgę: Ja Lilianna Mereszka uroczyście przysięgam, że nigdy nie będę miała męża, dzieci a nawet narzeczonego, gdyż usidlona kobieta to bezużyteczna kobieta. A ja muszę być niezależna i żadne kohabitacje nie są w mojej głowie ani sercu.
~~~
Opowiadasz o tym Andrzejowi, a on śmieje się z ciebie i pstryka cię w nosek, mówiąc że jesteś najlepszą osobą jaką mógłby spotkać w życiu. Pyta cię czy zamiast kohabitacji zgodziłabyś się na małżeństwo, a ty z zaskoczeniem na twarzy pytasz co ma na myśli. Znowu zaczyna się śmiać po czym podaje ci paczkę mentolowych marlboro. Patrzysz na niego jak na idiotę i mówisz, że nie masz ochoty palić, a poza tym on nie toleruje unoszących się substancji smolistych w powietrzu. Pod naporem jego wspaniałych patrzałek ulegasz i wyciągając ostatniego papierosa z paczki widzisz na jej dnie pierścionek zaręczynowy. Po twoim policzku toczy się jedna łza, a zgodą którą wyrażasz jest pocałunek złożony na andrzejowych ustach.

Andotacja: Potrzebowałam coś słodkiego, a więc jest. Przypadkowa miłość - całkiem nieźle.
Nie mogę się powstrzymać aby nie napisać czegoś o byłym piłkarzu i generalnie chyba to zrobię, bo mam tę historię w głowie, a Andriy Shevchenko to idealny materiał :). No cóż mam jeszcze rozpoczęte dwa opowiadania o siatkarzach, coś wykombinuje, może w kwietniu coś się pojawi :).


piątek, 22 marca 2013

Fajnie, że jesteś; dwa.


Pamiętasz wasze pierwsze spotkanie na Łuczniczce, był to całkowity przypadek. Wiedziałaś, że wasze drogi jeszcze się skrzyżują, gdyż nie zamierzałaś rezygnować z meczy na żywo, mieszkając zaledwie 15 minut drogi od hali. Zawsze siadałaś na tym samym miejscu, zawsze mocno zaciskałaś kciuki licząc na wygraną, zawsze oddawałaś się w szał euforii jak i smutku wraz z innymi kibicami. 
 ~~~
Jednego dnia postanowiłaś pobiegać, nie do końca znając jeszcze miasto, więc przebieżka była po okolicznych ulicach. I to już  kolejny raz wpadłaś w czyjąś osobę, odbijając się od niej jak od ściany i lądując tyłkiem na twardych chodniku. Z twoich ust wypłynęło soczyste "kurwa mać". Osoba, w którą wpadłaś zaśmiała się głośno, a ty unosząc wzrok ku górze spostrzegłaś się, że to gracz Delecty, ten sam którego twardą klatkę piersiową miałaś okazję już poznać.
~~~
W ramach rekompensaty za szkody na psychice i siniaka na tyłku zostałaś zaproszona do Starbucks Coffee, gdzie raczyliście się mrożoną carmel macchiato i nadrabialiście niedawno co stracone kalorię jogurtem owocowym. Rozmawialiście dosłownie o wszystkim, on opowiadał ci o porannym treningu, ty mu natomiast opowiadałaś o nieznośnym kocie Tyberiuszu, który ostatnio w ramach manifestu postanowił upiększyć śnieżnobiałą kanapę w salonie i zwyczajnie wypróbował na niej jakie ostre ma pazurki.
~~~
Siedzisz na hali Łuczniczka razem koło żony Marcina Wiki. Mocno zaciskasz kciuki, bowiem grają dzisiaj z Asseco Resovią Rzeszów na swojej własnej hali, przed swoja publicznością i wierzysz, że uda im się wygrać.  Mecz zakończył się po pięciosetowym boju, a zawodnicy z Rzeszowa musieli pogodzić się z tym, że dzisiaj triumfował bydgoski zespół. Z wielkim uśmiechem na ustach rzucasz się na szyję swojego ukochanego, po czym całujesz go w policzek i karzesz iść się umyć, gdyż po dwóch i pół godzinie zaciętej walki nie pachnie swoimi perfumami, a zupełnie innym, mniej przyjemnym aromatem.
~~~
Po każdym wygranym meczu Andrzej ma to do siebie, że nie może iść spać. Euforia, która go wypełnia jest tak wielka, że namawia ciebie na różnorodne zajęcia. Od kiedy wróciliście do domu, zdążyliście już wspólnie przygotować późną kolację, zagrać w karty i obejrzeć dwa filmy. Zbliżał się ranek, a Andrzej wtulając twarz w miejsce pomiędzy twoją szyją, a obojczykiem w końcu zaczął miarowo oddychać, co oznaczało, że usnął, a jutro na rewanżowym spotkaniu będzie niewyspany.

Adnotacja: Zapomniałam, że dzisiaj wypada coś tutaj dodać więc robię to na szybko. W niedziele ostatnia 3 część, a później? Później się coś naskrobie, nie wiem o jakim sportowcu, ale ktoś będzie.
Dzisiaj była Planica i Żyła na podium zrobił mi dzień, chociaż Jacobsen i jego upadek trochę szumi mi w głowie i nie chce wypaść, szkoda, szkoda bo chciałam go w drużynówce, ale zastąpi go Sorsell, bo Hildziak korzysta ze słońca i nie skacze :). Wspominałam, że uwielbiam Norwegów? Jak nie to mówię.  I kolejny raz pisząc o skokach Tepes i jego 223,5 m <3.


środa, 20 marca 2013

Fajnie, że jesteś; jeden.

Siedzisz na śnieżnobiałej kanapie w salonie, w dłoni dzierżysz kieliszek ze szkarłatnym, wytrawnym winem. Upijasz jeden łyk, po czym odkładasz go na szklany stoliczek, chwytasz swojego towarzysza za dłoń i czując ciepło jego ciała, na twojej twarzy maluje się szeroki, niewymuszony uśmiech. Myślami uciekasz do wspomnień.
~~~
Minął tydzień od kiedy wprowadziłaś się do Bydgoszczy, od zawsze interesowałaś się siatkówką, tę pasję zaszczepił w Tobie nieżyjący dziadek - Bogdan, któremu jesteś wdzięczna za poświęcone godziny w ogrodzie, gdzie odbijaliście piłkę i za te spędzone w domu, gdy cierpliwie tłumaczył ci zasady gry. A definicja nie zamykała się w beznadziejnym "piłka jest okrągła, ale siatka tylko jedna". Sprawdzając stronę internetową lokalnej drużyny, w tym wypadku Delecty Bydgoszcz postanowiłaś zakupić bilet na spotkanie z Politechniką Warszawską, które miało odbyć się na Łuczniczce, kalkulując w głowie pozostały ci dwa dni do tego spotkania. Wiele słyszałaś o tych drużynach, obie reprezentowały wysoki poziom, w obu grali dobrzy, znani i mniej znani siatkarze, którzy chcieli doprowadzić swoją drużynę na szczyt. 
~~~
Gdy w końcu zawitałaś na Łuczniczce, zaopatrzona w klubowe barwy, które reprezentowała twoja koszulka, zajęłaś jedno z wielu miejsc i czekałaś na rozpoczęcie batalii. Wybiegli na boisko, grali jak natchnieni, niestety ktoś musiał przegrać, żeby inny zespół mógł triumfować, wypadło na Delectę. Z opuszczonymi głowami pogratulowali zwycięzcą, niektórzy szybko udzielili wywiadu zapewniając, że wyeliminują błędy, które dzisiaj były widoczne i które przesądziły o losach tego spotkania.
~~~
Zasiedziałaś się, a wychodząc z sali wpadłaś na niebotycznie wysoką postać. Rozpoznałaś w osobniku gracza Delecty, którego szybko przeprosiłaś, przy okazji oblewając się rumieńcem prawie że po koniuszki włosów. Odpowiedział uśmiechem i niewyraźnym "nic się nie stało", po czym każde z was poszło w swoim kierunku.
~~~
Kto by się spodziewał, że kilka miesięcy później będziesz razem z nim siedziała na tej samej kanapie, w tym samym mieszkaniu, oddychając tym samym powietrzem i z myślą, że wasze serca biją tym samym niewymuszonym, trochę przyspieszonym tempem.

Adnotacja: Będą trzy części, wyszło zupełnie inaczej niż to było w planach. Andrzej żyje własnym życiem, Lilianna to już w ogóle nie wyszła tak jak miała, a Tyberiusza jest mało, ale dzisiaj skończyłam poprawki, a w sumie przepisałam tylko to co zdążyło powstać w trakcie okienek. 
Generalnie jutro podobno gram w siatkówkę, podobno jest dużo drużyn i podobno mam się zająć przyjęciem - challenge accepted. 
Teraz gorzkie żale: kończą mi się skoki narciarskie czekam tylko na LGP; niedługo Planica, a ja chciałabym ją odwlekać; w sklepie nie starczyło dla mnie przeglądów sportowych, muszę szukać po Poznaniu, ale dzisiaj nie miałam na to czasu; źle mi idzie w szkole i mam chandrę. 

środa, 6 marca 2013

Fajnie, że jesteś; postacie.

Szukasz wiary, wierzysz w czary.

Lilianna Lily
Tak fajnie, że jesteś aniołem w tym mieście.

 Andrzej
Tak fajnie, że jesteś ciągle dzieckiem, 
tak samo jak ja.

Tyberiusz

Adnotacja: Ktoś tam chciał Wronę, wiec jest i on :). Dodam już postacie, ale rozdziałów jeszcze wszystkich nie mam. Zaczynam ponownie uczęszczać do szkoły, a więc na moich okienkach powstanie dalsza część tej historii.

poniedziałek, 4 marca 2013

Kłamstwo trzyma w szponach; pięć


Jutro okłamiemy się ostatni raz i koniec

 Łukasz wrócił z domu rodzinnego miesiąc temu. Widziałam ich wysiadających ze samochodu pod domem, cieszył się trzymając córkę w ramionach, oczy świeciły mu się jak dwa iskrzące węgielki. Był szczęśliwy, chociaż może nieświadomy jak bardzo ważne jest dla niego to życie, z którego rezygnował dla mnie. Kilka dni później kochaliśmy się, kolejny raz i to był ten ostatni. Namiętny seks wypełniał każdy milimetr pomieszczenia, można to było wyczuć w powietrzu. Kochaliśmy się. Nie, to nie to, my się jedynie pierdoliliśmy tak, że mury kamienicy trzęsły się w fundamentach. Pani Agrippina następnego dnia zaczepiła mnie na korytarzu i pytała co to za dziwne odgłosy dochodziły z mojego mieszkania, a później z wielkim uśmiechem dodała, że kiedyś też była młoda i nie takie rzeczy wyprawiała oraz nie zapomniała wspomnieć, że z panem Izaakiem zachowywała się dwukrotnie głośniej.
 Zakończyliśmy swój romans, Delfina nadal była moim uzależnieniem, ale nie największym narkotykiem. Na zburzonych fundamentach związku małżeńskiego próbowaliśmy coś odbudować z Marleną, ale niestety nie udało się. Nie rozstaliśmy się, żyjemy nadal wspólnie, okłamujemy się coraz częściej, ale łączy nas seks. Nigdy nie spodziewałem się, że  kiedykolwiek z żoną może łączyć mnie tylko seks. Ale teraz tak było, każdy z nas miał innego kochanka, przynajmniej tak mi się wydawało. Miałem wiele nowych partnerek, jednak żadna w łóżkowych wariacjach nie mogła zastąpić mi Neny. Marlena, która deklarowała, że znalazła w końcu odpowiedniego mężczyznę mimo wszystko zachowywała się jak kura domowa.
 Wszystko ułożyło się pomyślnie. Już nie czułam się jak porzucona osoba chociaż to z mojej inicjatywy zakończyliśmy ten romans. Znalazłam miłość, a w sumie ona niespodziewanie zapukała do moich drzwi i już nie wyszła, została. Okazało się, że ten który odwiedzał mnie, gdy Łukasza nie było jest wymarzonym facetem, księciem z bajki nie koniecznie na białym rumaku, ale w białym Audi. Achim pojawiając się w dobrym momencie mojego życia, zyskał naprawdę wiele, a jedną z tych rzeczy było moje serce. I stał się moim narkotykiem, a jak zaprzestałam kłamstw i spotykania się z wieloma mężczyznami.
 Kłamstwa nie wyszły na jaw, przynajmniej jednostronnie. Delfina opowiedziała Achiowi swoją historię, zaakceptował cały pakiet jej różnorodnych wad. Nie zapomniał o nawiązaniu pomiędzy nimi umowy, gdzie zaznaczył granicę jakiej nie może przekroczyć inaczej on zniknie. Tak szybko jak ona powstała, tak szybko o niej zapomnieli, a właściwie zdarzyło to się następnego dnia, gdy do utraty tchu poznawali swoje ciała po raz kolejny. Mimo iż nie był takim wspaniałym kochankiem jak Łukasz, bez problemu rozgryzł jej punkt G.
 I tak seks, kłamstwa i narkotyki toczą swą egzystencję w tym smutnym jak pizda mieście.

Miłość przezwycięży wszystko, wiesz o tym? Założę się, że przezwycięży nawet nabyty genetycznie krwotok podpajęczynówkowy. 

Adnotacja: Beznadziejne w swojej beznadziejności, ale przyznam się, że ta historia powstała od końca. Pierwszy rozdział, który pojawił się w moim wordowym  świecie to ten. Cała reszta została podporządkowana. 
Mam bohaterów, mam dwie kolejne historie, nie całe ale są. Może jeszcze w marcu coś się pojawi. Nie wiem kim zacząć Kosokiem czy ... no właśnie, waham się pomiędzy Wojtkiem Ferensem, Andrzejem Wroną i Łukaszem Wiśniewskim :).
Obiecałam, że ogłoszę to publicznie: ja Daria, która Austria Team nie lubi od zawsze, pokochałam Morgiego za jego fair play oraz Fettnera za jazdę na jednej narcie :). Przytaczając słowa Piotrka Żyły: Morgi jesteś naszym bohaterem!

sobota, 2 marca 2013

Kłamstwo trzyma w szponach; cztery.


Nosisz kłamstwa, które chowałem gdzieś w podtekstach

 Lecicie do Polski, córka kurczowo trzyma twojej dłoni, żona cicho pochrapuje siedzenie dalej. Patrzysz na ekran swojego telefonu i widzisz wiadomość od Delfiny: Zapomnij o mnie na ten weekend, niech one będą najważniejsze Łukaszu. N. Mrugasz oczami jakby nie dowierzają, nie chcesz o niej zapominać, nie chcesz wyrzucić jej z pamięci na całe trzy dni. Nie chcesz i nie potrafisz, ale robisz dobrą minę do złej gry.
 Wyjechał, a ty postanawiasz uporządkować swoje życie, ale przeszkadza ci w tym dzwonek do drzwi. Otwierasz je delikatnie, a widząc postać za nimi zapraszasz do środka. Przyciśnięta do ściany, nie możesz złapać oddechu, wazon z czerwonymi różami rozbija się o podłogę, a ty zostajesz posadzona na komodzie. Przyspieszone oddechy nakręcają całą zabawę. Ręka mężczyzny ląduje pod twoją bluzką, którą zdziera i rzuca w bliżej nieokreślonym kierunku. Unosisz biodra, a spodnie z jego pomocą powielają losy wcześniejszej garderoby. Czujesz jego zręczne palce w swoim wnętrzu, wyginasz się w łuk i prosisz o więcej. Jedno pchnięcie i z twojego gardła wydobywa się jęk, kolejne i jeszcze jedno doprowadza Ci na skraj wytrzymałości. Opierasz czoło o jego bark, a wasze ruchy nabierają tempa. W końcu zaspokojona opierasz się nagimi plecami o zimną ścianę i normujesz oddech.
 Matka rzuca ci się w ramiona, wesoło wykrzykując, że wrócił syn marnotrawny. Mała córeczka biegnie do psa, Delia merdając ogonem, liże ją po twarzy. Marlena w uścisku teściowej po raz kolejny słyszy, że wygląda jak wieszak i to wina Łukasza, który je za dziesięciu. Rodzinnie zasiadacie w salonie i słuchacie starszej pani Kadziewicz, która mówi co się zmieniło w Dobrym Mieście. Pod pretekstem zmęczenia po podróży zostajecie puszczeni do swoich pokoi. Kładziesz się na łóżku, a Marlena tuż obok i mówi, że cię kocha, a ty mruczysz coś pod nosem, po czym z głośnym kurwa wypływającym z twoich ust, mówisz że już tak nie możesz.
 Zawsze jak wyjeżdża Łukasz, pojawia się on. Często deklaruje, że cię kocha, wierzysz mu bo czemu nie. Wiesz też, że nie przychodzi on do ciebie tylko i wyłącznie po doznania cielesne, lubicie rozmawiać. Spowiadacie się sobie, mówicie o swoich perwersyjnych myślach pijąc jedną herbatę za drugą. Wtedy też kruche ciasteczka znikają z kolorowego talerzyka w zastraszająco szybkim tempie. A wy wtuleni jedno w drugie myślicie o tym co jest i będzie, wiesz, że tak jest dobrze. Wiesz, że tak mógłby wyglądać prawdziwy związek, który chciałabyś tworzyć.
Nie wytrzymujesz, dusisz się, potrzebujesz tlenu. Wychodzisz na balkon i z kieszeni bluzy wyciągasz czekoladowe Black Devile. Podpalasz jednego, a dym z papierosa szczypie cię w oczy, natomiast substancje smoliste doszczętnie wypełniają twoje płuca. Przed oczami widzisz Delfinę i wiesz, że to z nią chcesz teraz być, ale nie zostawisz żony i córki.

Adnotacja: Łukasz to jest pokręcony i to on tutaj miesza w uczuciach. Delfina go nie kocha jakby ktoś nie zauważył :).
Dzisiaj sobie obejrzę drużynówkę liczę na podium, ale nie tylko u Polaków ale również Norwegów. 
Idę chorować dalej, męczyć się z kaszlem, nie mogąc przełykać i dusząc się :). Nie polecam.
A jednorazówka ze skonfundowanych jest skróconym pierwszym rozdziałem nowej pięcioczęściówki. Tylko brak mi bohatera -,- ubolewam.