wtorek, 20 listopada 2012

001. Część pierwsza.




Masz dwadzieścia pięć lat, budzisz się rano, poprawiasz włosy, które opadają na twarz. Pocierasz ją dłońmi, podnosisz się i znów siadasz, twój wzrok machinalnie ląduje na ścianie obok, to tam wisi kalendarz, kolejny dzień twojego życia mija; mija tak samo jak każdy inny. Słyszysz mruczenie, to twój kot Teodor, jak zwykle rano udaje, że jest zainteresowany twoją osobą byś dała mu jeść. Wstajesz, a na nogi wsuwasz czarne bambosze. Ciało przykryte satynową koszulą nocną otulasz puchatym, różowym szlafrokiem, w którym wyglądasz jak beczka, ale nie przeszkadza Ci to bowiem jesteś sama. Kierujesz swoje kroki do kuchni, wyciągasz paczuszkę Whiskasa, a twój kot ociera się o twoje gołe nogi, delikatnie drażniąc skórę. Patrzysz na zegarek, jest już dziesiąta, robisz sobie lekkie śniadanie, gdyż uparcie twierdzisz, że znowu przytyłaś i przerzucasz się na dietę. Jedząc posiłek zastanawiasz się co dzisiaj będziesz robić i z uśmiechem na ustach stwierdzasz, że masz ochotę na spacer, toteż zaraz po śniadaniu mkniesz do swojej sypialni by się przygotować.
Masz dwadzieścia pięć lat i siedzisz na zielonej ławce, przypatrując się dzieciom biegającym po parku i zbierającym liście. Jest jesień - lubisz tę porę roku, jest to okres przemyśleń. Czas głęboko zastanowić się nad dalszym sensem swojej egzystencji, ale dziś nie masz na to ochoty, w końcu jesteś młoda, na wszystko przyjdzie czas. Wyciągasz z kieszeni płaszcza słuchawki do telefonu i z zawiedzioną miną spostrzegasz, że znów są zaplątane, toteż zastanawiasz się który raz w ciągu tego tygodnia musisz je rozplątać. W końcu gdy złośliwość rzeczy martwych nie przeszkadza Ci już w słuchaniu muzyki, delektujesz się głosem Piotra Roguckiego, który śpiewa, że nie mógł spać, a amfetamina ma gorzki smak. Uśmiechasz się. Sprawiasz wrażenie osoby szczęśliwej, a tak naprawdę nikt nie wie, że jesteś sama, że masz tylko Teodora. Podbiega do Ciebie chłopiec, machając kolorowym bukietem utworzonym z liści, wyciągasz dłoń w jego kierunku, a on ci wciska pierwsze oznaki jesieni w dłoń, dziękujesz mu, a on odbiega do beztroskich rówieśników.
Masz dwadzieścia pięć lat i siedzisz na kanapie z kieliszkiem wina, takie wieczory stały się dla ciebie tradycją. Na twoich kolanach, leży zwinięta kulka sierści, która domaga się pieszczot, co jakiś czas pomrukując - wyraża swoje zadowolenie. Oglądasz kolejny raz Dzienniki Bridget Jones, zdając sobie sprawę, że w tym tygodniu to trzeci raz, a Titanic  już nie wywołuje łez.  Wtedy też myślisz, że już dawno nie oglądałaś Dumy i uprzedzenia, a ten film zawsze wyzwalał w tobie emocje. Widząc napisy na czarnym ekranie, udałaś się do swojego pokoju, by uciec w krainę snów, a kolejny dzień rozpocząć tak samo.

Adnotacja: Oczywiście Piotr Rogucki to moja ukochana Coma, a piosenka nosi nazwę Listopad. No i cóż mogę dodać tak właśnie żyje główna bohaterka, a ja mam ewidentnie słabość do jesieni i mieniących się liści, tylko trochę piździ. W czwartek kolejna część - bless.

2 komentarze:

  1. Lubię Dumę i uprzedzenie, Titanica za to nie znoszę.
    Samotność wcale nie jest taka zła jakby się mogło wydawać. Mając dopiero 25 lat ma się świat u stóp!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne cudo, na którym będę stałym gościem.
    Hm, dwadzieścia pięć lat. Ćwierć wieku już za bohaterką. Jak na mój gust to wcale nie jest dużo. Jeśli dobrze się korzysta z danego nam żywota, można iść przez świat, czując, jakby miało się drugi raz te piętnaście lat. Samotność niszczy człowieka, wiem to po samej sobie. Jednak z czasem idzie się przyzwyczaić, chociaż nie jest przyjemnie. :)

    OdpowiedzUsuń