czwartek, 31 stycznia 2013

Turtles can fly; cztery.


 Jesteś w Oslo, swoim ukochanym mieście. Siedzisz w Wayne's Coffe popijając ciepłe Latte. Myślisz nad swoim życiem, zastanawiasz się czemu nie możesz żyć w filmowej rzeczywistości, gdzie wpadasz na zupełnie obcego mężczyznę, który się w tobie zakochuje ze wzajemnością i żyjecie długo, i szczęśliwie. Kręcisz głową po czym uświadamiasz sobie, że nadal wierzysz w happy endy chociaż się tego wypierałaś. Chcesz uciec od kotłujących się myśli, dlatego grzebiesz w wielkiej, brązowej torbie i wyciągasz książkę Paula Christophera. Ostatnio coraz częściej uciekasz w świat bohaterów czytanej lektury. Tym razem śledzisz perypetie Finn Ryan - studentki historii. Uśmiechasz się delikatnie, gdyż obrałaś ten sam kierunek. Zaczytana, przewracasz kolejne strony bez mrugnięcia okiem. Notes Michała Anioła przerywa ci dźwięk telefonu, szef każe się stawić w pracy o 20:00, będziecie mieli poważnych gości, ktoś musi ich obsłużyć.
 Jedziesz autem do Oslo, jak co roku organizowana jest świąteczna kolacja, na której zjawiają się zawodnicy, trener i cała reszta sztabu. Miejsce obok zajmuje Tom, który co chwile robi głupie zdjęcia, aby jak najlepiej zrelacjonować fanom jak przeżył kolejny dzień tego roku. Pytasz przyjaciela, gdzie macie się stawić, a ten wyciągając z kieszeni wymięte zaproszenie, mówiąc, że w Handverkerstuene. Kiwasz głową na znak zrozumienia i pięć minut później parkujecie przed restauracją.
 Wchodzicie do restauracji, odwieszacie zimowe kurtki i kierujecie się w stronę trenera. Typowo męskie uściśnięcie dłoni i już po chwili opadacie na swoje miejsca sapiąc jakbyście co najmniej przebiegli maraton i znaleźli się pierwsi na mecie. Śmiejecie się w głos gdy Fannemel opowiada o tym jak został napadnięty przez grono wiernych fanek, które chciały jego bieliznę. Dobrą zabawę przerywa chrząknięcie i już ułamek sekundy później melodyjny głos jednej z kelnerek dociera do waszych uszu. Odwracasz twarz w jej stronę, a ona jakby z zakłopotaniem się uśmiecha i macha głową na przywitanie.
 - Cześć. - odpowiadasz beztrosko. - Danie dnia prosimy. - dodajesz nie czekając, aż reszta chłopaków się zdecyduję.
 - Dobrze, proszę chwileczkę poczekać. - mówi dziewczyna i szybko ucieka, potykając się o wycieraczkę i przepychając samotne krzesło.
 Uśmiechasz się pod nosem, zasypany gradem pytań ze strony znajomych. Odpowiadasz półsłówkami, gdyż to nie czas na zwierzanie. Tom tylko kręci głową, bo już zdążyłeś opowiedzieć mu o maniaczce książek.
 Wpadasz do kuchni, wołając co mają przygotować. Sama wciągasz ogromny haust powietrza, które po chwili wypuszczasz. Porywasz pół litrową butelkę wody i ciągniesz z niej łyka, a jedna ze strużek spływa ci po brodzie. Co za niechlujstwo, przebiega ci przez myśl. Po chwili wraz z Oralią szusujecie pomiędzy stołami donosząc talerze z ciepłymi daniami. Zmęczona opadasz na krzesło, patrzysz w stronę zegara, za dziesięć minut kończysz. Wołasz Andresa i informujesz go, że skończyłaś i nie zgadzasz się na nadgodziny. Starszy mężczyzna mruczy coś pod nosem, że dzisiejsza młodzież jest nieodpowiedzialna i dupy rwą im się tylko na imprezy, a potem samotnie wychowują bachora. Prychasz, wciskając mu fartuszek w dłoń i krzyczysz, że w trzecim miesiącu ciąży też będziesz u niego pracować, odstraszając klientów.

Adnotacja: Właśnie wróciłam do domu ze szkoły, od rana się w niej kisiłam i ughhh... muszę tyle zrobić, a na nic nie ma czasu.
Co do książki z rozdziału to kurewsko polecam, a sama pomęczę po raz kolejny lalkę bo niby lektura -,-
Czekam z utęsknieniem na Harrachov i oznajmiam, że kończę pisać Kadzia.


wtorek, 29 stycznia 2013

Turtles can fly; trzy


 Znowu się spotykacie. Tym razem wpadacie na siebie, ale nikt nie rozlewa kawy, nie zakochujecie się od pierwszego wejrzenia. Nie wpadacie sobie w ramiona jak para spragnionych miłości nastolatków. Wszystko jest zupełnie odwrotne od tego co przedstawiają filmy.
Dziewczyna kręci głową i mierzy cię wściekłym spojrzeniem, po chwili z jej ust wydobywa się ciche och.
  -Zabiłeś ją pajacu! - unosi głos, zakrywając usta dłonią.
 Odrobina dramatyzmu nikomu nie zaszkodzi
  -Emm... - nie bardzo wiesz o co chodzi, ale podążając za jej wzrokiem widzisz książkę w kałuży - przepraszam, nie chciałem.
  -To moja ulubiona idioto! - warczy, wyciągając swoją wielką miłość z wodnej papki.
  -Kupię ci nową, jestem Rune - wyciągając rękę do przodu przedstawia się nieznajomej.
 -Nowa nie będzie moja, ja chcę starą - niecierpliwie tupie nogą, jak mała pięcioletnia dziewczynka pozbawiona lizaka. - Weridiana jestem - dodaje odchodząc w głąb miasteczka.
 Patrzysz jeszcze chwilę za oddalającą się postacią, a później wciskasz zmarznięte dłonie w kieszenie spodni, gdyż znowu zapomniałeś rękawiczek i idziesz w stronę domu. Chcesz odpocząć i wyrzucić z głowy nową znajomą, która nie daje Ci spokoju.
 Wchodzisz do tej samej kawiarenki co wczoraj, zamawiasz tą samą kawę, siadasz przy tym samym stoliku. Patrzysz na książkę, która znajduje się w twoich dłoniach. Ukochane Słońce też wschodzi właśnie zakończyło swoją egzystencję przez jakiegoś gnojka, którego twarz pokrywały pryszcze. Jesteś zrozpaczona, bo to dopiero pięćdziesiąty szósty raz zaznajamiałaś się z tą powieścią, a teraz Jake Blake i Lady Brett Ashley utonęli. Podnosisz swoją ciężką torbę z sąsiedniego krzesła i stawiając ją na kolanach, szukasz innej interesującej lektury, przyjeżdżając tutaj zabrałaś ze sobą jeszcze Jak w niebie, w końcu książka Quinn Julii ląduje w twoich dłoniach, oczy błyszczą, a ty zagłębiasz się w historii Lady Honorii. Jednakże czytając książkę nic nie zapamiętujesz, przed twoimi oczami pojawia się twarz dupka, który zabił Perełkę. Potrząsasz głową i wiesz, ze już czas opuścić Bærums Verk.
 Siedzisz w pokoju wymieniając smsy z Tomem, wspomniałeś mu o uroczej Weridianie, która raczej cię nie polubiła. Śmiejesz się przypominając jej żałosny głos oznajmiający, ze zabiłeś jej książkę. Uśmiechasz się widząc jej twarz przed oczami, nie rozumiesz dlaczego nie możesz wyrzucić jej z pamięci, a Tom inteligentnie podsuwa ci, ze się zauroczyłeś. Nie możesz zaprotestować, bo chyba tak jest. Po chwili otwarta dłoń ląduje na twoim czole, a ty wypowiadasz nieme nawet jej nie znam.
 Pakujesz walizki co chwilę zerkając na zegarek znajdujący się nad drzwiami. Postanowiłaś, wracasz do Oslo. W sumie jeden dzień w tą czy w tą - żadna różnica, a i tak jutro miałaś wracać. W twojej głowie wciąż pojawia się obraz nieznajomego mężczyzny, to już męczące.
 Ale oczy ma ładne mimo tych pryszczy jest uoczy.
 Śmiejesz się z pomysłu posuniętego przez tak zwany mózg. Mimo iż jest przystojny co niewątpliwie musisz przyznać jest dupkiem zabijającym piękno literatury, a nawet jeśli zrobił to nieświadomie nie lubisz niepoczytalnych ludzi. 

Adnotacja: Zostawiam was z rozdziałem zanim spędzę cały dzień w szkole jebany mundurowy dzień.
 Ahhh...Uwielbiam czytać książki i jakby ktoś zabił moje Słońce też wschodzi to zajebałabym na miejscu.
Weridiana będzie książkomaniaczką, bo to takie do mnie podobne, a przejmuje kilka moich cech, więc pasuje.
Jestem zbyt zaangażowana w akcje społeczne, dlatego wszyscy zaskakują mnie sprawdzianami. Styczeń/luty miesiąc jedynek -,-
Za dwa dni kolejny.

niedziela, 27 stycznia 2013

Turtles can fly; dwa



 Siedzisz w jednej z przytulnych knajpek znajdujących się w Bærums Verk - mieście, w którym od dawna czuć zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Wciągasz zapach cynamonu i pierników roznoszący się po pomieszczeniu i przymykasz oczy. Uwielbiasz takie dni, gdy możesz spokojnie pomyśleć w mało zatłoczonym miejscu mając pewność, że nikt nie podejdzie po autograf albo chociażby pamiątkowe zdjęcie z jednym ze skoczków narciarskich. Rozkoszujesz się tą chwilą, słyszysz dźwięk dzwonka oznajmiający przybycie kolejnej osoby, zerkasz w stronę drzwi z nadzieją, że to twój kolega z przedszkola - Stian. Jednakże jak bardzo się pomyliłeś. W drzwiach staje blond włosa dziewczyna, którą widzisz po raz pierwszy w życiu.
 Chciałaś poczuć święta zanim spędzisz je samotnie w czterech ścianach mieszkania znajdującego się w Oslo. W internecie znalazłaś informację, że możesz tutaj przejechać się saniami zaprzęgniętymi w renifery. Jako mała dziewczynka marzyłaś aby zobaczyć Rudolfa i dotknąć jego czerwonego nosa. Ponadto zafascynowała cię możliwość zwiedzenia domków z XVII, które stały się sklepami. Interesuję cię ich historia pewnie dlatego, że to ten kierunek studiów obrałaś. Ściągając puchatą czapkę z głowy, delikatnie potrząsasz głową i odgarniasz ręką namolne kosmyki włosów wpadające w twoje oczy. Nieśmiało rozglądasz się po pomieszczeniu, po czym podchodzisz do starszej kobiety za ladą gdzie zamawiasz kawę z cynamonem. Wędrujesz do stolika znajdującego się przy oknie, zajmujesz miejsce, ściągając z ramion płaszcz. I popijając swój własny osobisty nektar bogów czytasz kolejne strony zdewastowanej książki.
 Odwracasz delikatnie głowę co jakiś czas zerkając w stronę nieznajomej. Widzisz jak poprawia okulary spoczywające na zgrabnym nosie, a następnie drapie się po policzku i kręci przy tym śmiesznie nosem. W końcu nieznajoma podnosi głowę i patrzy na ciebie delikatnie się uśmiechając. W tym momencie czujesz wibracje swojego telefonu, który oznajmia, że dostałeś smsa. Odczytujesz wiadomość i śmiejesz się cicho. Stian nie przyjdzie jego dziewczyna Irmelin po raz kolejny potknęła się o znienawidzony dywan, ale tym razem złamała rękę więc jadą do szpitala. Pamiętasz tę rudowłosą dziewczynę jeszcze ze szkoły, gdy jako jedna z nielicznych wdawała się w potyczki słowne razem z gronem pedagogicznym. Od kiedy Stian z Imerlin zaczęli się spotykać minęło już siedem lat, a ich uczucie nie gaśnie. Ty też chcesz znaleźć taką miłość. Słyszysz chrząknięcie tuż za sobą, odwracasz się a twoje oczy powiększają się do rozmiaru piłeczki golfowej. Przed tobą staje nieznajoma kobieta i z uśmiechem na twarzy pyta czemu się jej przypatrywałeś. Odpowiadasz, że nie widziałeś jej tutaj wcześniej, a ona śmiejąc się idzie w stronę drzwi wykrzykując radośnie pożegnalne słowa. 

Adnotacja: Wczoraj tylko 17, ale dzisiaj chcę aby był 1 no przecież wiem, że go na to stać!
Jutro Zaksa - Sovia, mój wymarzony finał, ale kłóci mi się ze skokami ;/.
Cztery pierwsze rozdziały to tylko i wyłącznie przypadkowe spotkania, wszystko podsumowuje rozdział piąty. Oczywiście widzimy się za dwa dni :).
Mogę wam zdradzić jaka  postać pojawi się w następnym opowiadaniu, ale możecie też zgadywać. 
Polak, urodzony 20 września 1980 roku, który mawiał, że jest szalony, ale nie głupi. Podpowiedzią może być fakt, iż w 2005 roku został zawieszony w prawach członkostwa w kadrze narodowej wraz z Igłą i Stelmachem :).

piątek, 25 stycznia 2013

Turtles can fly; jeden


 Chciałbym kiedyś spotkać miłość i zapytać kiedy przyjdzie zapukać do mych drzwi.
 Chciałabym kiedyś spotkać miłość i poprosić ją, żeby nie szukała mego serca.
 Chcielibyśmy żyć w innym świecie, w innej rzeczywistości, więc poszukajmy jej wspólnie.
 Wiesz jak to jest budzić się samemu z poczuciem, że jedna strona łóżka jest przeraźliwie zimna i nikt nie przywita cię pocałunkiem na dzień dobry. Nikt nie powie, że cię kocha - tak nie zacznie się twój szczęśliwy dzień.
 Ty wiesz jak to jest, może nawet czasami zbyt dobrze, ale masz tylko dwadzieścia cztery lata i całe życie przed sobą. Mimo tak młodego wieku jesteś gotowy spotkać miłość swojego życia, założyć rodzinę oczywiście jak na razie tylko nuklearną, ale to się może zmienić. Marzysz o spotkaniu dziewczyny, która zaakceptuję cię takiego jakim jesteś, nie będzie kazała wybierać pomiędzy nią a skokami. Zaakceptuje styl życia sportowca.
 Wiesz jak to jest leżeć rozwalonym na całym łóżku, w okruszkach wczorajszych chipsów, nie przejmując się niczyim marudzeniem. Przeciągać się jak tygrysica i przytulać kota leżącego na poduszce obok.
 Ty wiesz jak to jest. Masz dopiero dwadzieścia jeden lat, a już zwątpiłaś w wielką, niekończącą się miłość. Kiedyś jako mała dziewczynka zafascynowana bajkami Disneya myślałaś, że jak Bella znajdziesz swoją Bestię. Byłaś pewna, że prawdziwe życie nie różni się niczym od bajki, a książę Filip pokona smoka z pomocą wróżek, a ty jako Aurora będziesz przez niego wybawiona, a potem będziecie żyli długo i szczęśliwie.Gdy byłaś małą dziewczynką z dwoma wesoło podskakującymi warkoczykami, twoi rodzice postanowili się rozwieść - matka przestała kochać ojca i odwrotnie, po tylu latach związku coś się wypaliło. Gdy byłaś już nastolatką spotkałaś się z ciotką, która przez swoją śmiertelną chorobę została odrzucona przez ukochanego wujka, który postanowił znaleźć sobie inną kobietę, która zawładnie jego sercem i umysłem. A teraz gdy jest już dorosłą kobietą po prostu nie wierzy w miłość, której nigdy nie doświadczyłaś.

Adnotacja: Obiecałam sobie, że ruszę jak będą loty, a że jutro się zaczynają to mogę dodać. Jutro liczę na podium Velty. I wiecie nie mogę odpędzić od siebie wypuść mnie happysadu i mógłbym małpy i mi z tym dobrze. Jestem straszną suką, dlatego z Weridiany nie stworzę takiej wielkiej suki, będzie normalna, ale mam już pomysł na inną sukowatą postać lubiącą ostry seks, ale to po żółwiu. 

czwartek, 10 stycznia 2013

Turtles can fly; postacie.

Oh wow, lovely.

On - Rune Velta.
Zrobiłbym, kurwa, największą kanapkę na świecie, gdybyś mnie o to poprosiła.
Poszedłbym na koniec świata.
Wypełnił rzeki tymbarkiem...

Ona - Weridiana Ervest.
Nie wierzę w miłość. Wierzę w jebanie.
Jest uczciwe i skuteczne - maksimum przyjemności, minimum bzdur.

Adnotacja: Przed państwem Rune, który macha swoim przeszczepem i cieszy się, że was pozna. Jak widać pomysł przyszedł do mnie, gdy po raz kolejny katowałam się ukochanym Skinsami i Queer as folk <3. Weridiana to wbrew pozorom będzie suka :). A jak o miłości będzie!
Edit;  wczorajsze podium w Wiśle. Pierwszy Bardal, trzeci Velta - make my day <3.

wtorek, 8 stycznia 2013

Moja fascynacja Tobą, dziś robiliśmy to i owo; trzy.


Swe ciało dasz mi teraz
Bo we mnie masz ogiera
Sekst to fajna sprawa
Gdy czekasz Twoja strata


 Oboje stoicie na dworze, ubrani w okrycia wierzchnie i czekacie na taksówkę. Po chwili biały pojazd podjeżdża. Wsiadacie, a pacząc na siebie zgodnie podajecie kierowcy adres jednego z rzeszowskich hoteli. Siedzicie na tylnym siedzeniu, co jakiś czas celowo się o siebie ocierając. Zbigniew...
 Tylko nie żaden Zbigniew! Zibi wystarczy. - grzmi jak zwykle przerywając.
 Zibi bo jak się dowiedziałaś tak chce abyś się do niego zwracała, całuje twoją nagą szyję, a ręką błądzi w okolicach ud. Rozszerzasz nogi, a jego dłoń ląduje na koronkowym materiale twoich fig, które pociera, zaciskasz je nie pozwalając mu wyswobodzić się z żelaznego uścisku. Przygryzasz jego ucho, szepcąc że dziś będzie twoim niewolnikiem. Uśmiecha się pobłażliwie po czym mówi, że to się jeszcze okaże.  Śmiejesz się dźwięcznie. Taksówkarz zatrzymuje się pod podanym adresem, odwraca głowę w waszym kierunku mówiąc, że jesteście już na miejscu. Twój dzisiejszy kochanek wyciąga z portfela banknot pięćdziesięciozłotowy po czym wręcza kierowcy mówiąc tak dobrze znane z filmów "reszty nie trzeba". Trzymając się za ręce mkniecie do lobby, by po chwili wynająć jeden z pokoi zamieszczonych na drugim piętrze. W windzie wybuchacie płomieniem namiętności, już wtedy zaczynacie pozbawiać się swoich ubrań, w samej bieliźnie docieracie na piętro. Zbyszek otwiera drzwi, po czym wpycha cię siłą do pokoju. Rozrywa twój stanik, podziwiając krągłe piersi. Chwyta jedną w dłoń delikatnie ugniatając, drugą natomiast całuje hacząc o sutki zębami. Jest ci kurewsko dobrze.  Wiesz, że to dopiero gra wstępna, a najciekawsze jeszcze przed wami. Muska aksamit twojej skóry, zostawiając na niej mokre ślady. Jego dłonie badają  fakturę twojego ciała. Przestajesz być bierna i postanawiasz także zapewnić mu chwilę rozkoszy. Wzdychasz czując twarde mięśnie pod opuszkami twoich smukłych, zimnych palców. Czujesz gorąc jego ciała, wasze oddechy mieszają się w zagęszczonym powietrzu. Zjeżdżasz dłonią niżej, aż w końcu docierasz do wypukłości jego bokserek, wsuwasz w nie dłoń, a czując jego nabrzmiałą męskość uśmiechasz się po czym zaczynasz gładzić jego członka. On jednak nie chce się bawić, jednym stanowczym ruchem pcha cię w stronę łóżka, na które upadasz cichutko mrucząc. Pochyla się nad tobą, opierając na łokciach i z zadziornym błyskiem w oku zerka w twoje zamglone tęczówki. 
  - Pieprz mnie. Tu i teraz. Rżnijmy się. - szepcesz mu do ucha.
 Nie musisz długo czekać na jego reakcję, po chwili twoja bielizna ląduje w bliżej nieokreślonym celu, sam też sprawnym ruchem ściąga swoje bokserki, ukazując swój sprzęt. Dłonią rozchyla twoje uda po czym wchodzi w ciebie gwałtownie. Jęczysz z rozkoszy, czujesz jak jego penis penetruję cię od wewnątrz, czujesz każdy ruch, poruszacie się w tym samym tempie. Gdy szczytujesz niemalże piszczysz z zachwytu. Nikt jeszcze nie zaspokoił cię tak jak Zibi. Oblewa cię gorąca fala, gdy sperma wypełnia twoje wnętrze. Z zadziornym uśmiechem dziękujesz za błogi stan, a gdy się z niego wybudzasz wstajesz z łóżka po czym zbierasz swoje rzeczy. 
  - Seks był nieziemski. - mówisz zamykając za sobą drzwi i zostawiając w pomieszczeniu tylko nikły zapach perfum wymieszany z rozkoszą.
 Odchodzisz pozwalając sobie tylko na rozbudzenie zmysłów, zostawiasz go po stosunku bo taka jesteś i nikt ani nic cię nie zmieni. Bezwzględna suka bez uczuć.

To żałosne, mogłaś się jebać z cieciem z Tesco.

Adnotacja: Bo Tośka tylko brała i nic w zamian nie dawała. Wzięła i spierdoliła, jednakże cytatem ze Skinsów nas uraczyła. Powiem wam w sekrecie, że polubiłam Tośkę i kiedyś tutaj pojawi się właśnie w takiej odsłonie z innym sportowcem. Niedługo przedstawię głównych bohaterów turtles can fly oczywiście jakiś anonimek odgadł kim będzie główny bohater, a więc pomachajcie Velcie.
Jestem zawiedziona, że kolejna złota piłka trafiła w ręce Messiego -,- Chciałam aby przygarnął ją Królewski, a nie Katalończyk ;/.
I na koniec Tośka mówi: Ja cip nie wylizuję, ja chujami się zajmuję! 

+ niespodzianka [wygląd kolejnego bohatera]


Hasta luego :).

niedziela, 6 stycznia 2013

Moja fascynacja Tobą, dziś robiliśmy to i owo; dwa.


Gorące mokre szparki
I same młode szparki
Tu w szale dyskoteki
Zaloty i zaczepy



 Jesteś kobietą. Wyruszasz na kolejny podbój miasta. Ubrana w czarną sukienkę ledwo zasłaniającą pupę, wsuwasz na stopy czerwone szpilki, które dodają ci trzynaście centymetrów wzrostu. Patrzysz ostatni raz w lusterko, przeciągasz czerwoną szminką po zaróżowionych ustach i cmokając bierzesz w dłoń małą kopertówkę, do której wrzucasz same niezbędne drobiazgi.
 Jesteś mężczyzną. Ubrany w podwinięta do łokci koszulę w kratę, idealnie opinającą  mięśnie twojego ciała, nad którymi nota bene regularnie pracujesz.
 Bo trza o siebie dbać. - dodajesz kąśliwie pod nosem.
 Przeglądasz się w lustrze. Dłonią ostatni raz gładzisz włosy i chwilę później ruszasz w kierunku drzwi, bo właśnie pojawił się Piter z Olą. To z nimi wyruszasz dzisiaj na podbój rzeszowkiej dyskoteki. Tanecznym krokiem ruszasz w kierunku auta, poruszając zmysłowo biodrami, a Ola cicho chichocze patrząc na twój występ. Po chwili mówi, że nie będzie piła i zostanie dziś waszym kierowcą.
 Jesteś kobietą.
 Chyba każdy to już wiem. Bezsensownie to powtarzasz. - odzywa się wyraźnie zirytowana.
 Jesteś kobietą [od aut. powinnam pisać "jesteś suką"]. Siadasz przy barze, twoja kusa sukienka unosi się delikatnie ku górze, czerwonymi paznokciami wybijasz rytm melodii lecącej w tle, drugą ręką podtrzymujesz słomkę przez którą sączysz swoje ulubione Sea Breeze, czując orzeźwiający smak soku grejfrutowego masz ochotę się zabawić. Widzisz niedaleko samotnego mężczyznę, który dzierży w dłoni szklaneczkę z brunatną cieczą, przypuszczasz iż spożywa Whisky, ale nie jesteś pewna. Wstajesz ze swojego miejsca, zabierasz napój i delikatnie kołysząc biodrami zbliżasz się do niego. Przysiadasz się, po czym stawiasz mu drinka.Znalazłaś swoją zdobycz.
 Jesteś mężczyzną. Siadasz w loży wraz ze swoimi przyjaciółmi. Już chwilę później widzisz jak dziewczyny pożerają cię wzrokiem. Rozglądasz się szukając swojej partnerki na dzisiejszy późny wieczór, podejrzewasz, że większość z obecnych osób w klubie nie przekracza dwudziestego roku życia. Udajesz się do baru, gdzie zamawiasz napoje dla swoich towarzyszy i siebie. Opierasz się o blat i odwracasz głowę w prawo, widzisz ją. Kobieta, która emanuje seksem; która lśni i błyszczy; która wygląda jak idealna kochanka pociesza jakiegoś niezbyt przystojnego mężczyznę.
 Był naprawdę cholernie brzydki, a ona miała chcice - szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy, a sam potarł lekko zarośnięty policzek.
 Twoja orientacja seksualna w tym momencie jest rozchwiana. Chyba jesteś biseksualny.
 Jesteś jebnięta - komplementuje autorkę, patrząc na nią wymownym wzrokiem.
 No dobra jesteś stuprocentowym, napalonym samcem, który ewidentnie musi kogoś rżnąć tak długo aż dozna spełnienia. Nie koniecznie przejmując się tym czy partnerka dojdzie. Chociaż każda twierdzi, że jesteś nieziemski [od aut. pewnie nie kłamią]. Patrzysz na nią po czym prosisz barmana, aby podał jej California Driver na twój koszt. Odchyla głowę do tyłu, nieznacznie nią kiwając w geście podziękowania, a następnie porusza bezdźwięcznie ustami, z których wypływa nieme ''za dziesięć minut, dwór''. Kiwasz głową na znak zrozumienia i odchodzisz.

Adnotacja: Jeszcze tylko jeden i Tosia będzie się seksić. Oglądałam tą śmieszną gale sportowców i jest mi cholernie przykro, że trenerem roku nie został AA. A teraz prognoza pogody na kolejne opowiadanie. Fanfary będzie o ŻÓŁWIU + trzy podpowiedzi. 1. Nosi zieloną kurtkę. 2. Jest latającym Żółwiem. 3. Blond kosmyki wystają mu z kasku. Kto zgadnie?

piątek, 4 stycznia 2013

Moja fascynacja Tobą, dziś robiliśmy to i owo; jeden.


Dziewczyny piękne zawsze głośno krzyczą 
Czasami robię dobrze też dziewicom 
Jeszcze lepsza panna doświadczona 
Po szalonej nocy staje znów 

 Jesteś kobietą. Kruchą, wątłą, kilka lat temu porzuconą ze złamanym sercem, którego nie może utrzymać w całości nawet najlepsza taśma klejąca.
 Nie, nie, nie STOP. 
 Nie odbiegaj od faktów i nie rób ze mnie pokrzywdzonej - huknęła dziewczyna.
 No dobra to od początku. 
 Jesteś kobietą. Silną, odważną, zdeterminowaną. Kilka lat temu straciłaś miłość swojego życia, on cię zdradził, ty go zdradziłaś i się rozpadło. Złamane serce leczyłaś licznymi podbojami. Pamiętasz jak w twoje życie wstąpiła monotonia, a dokładniej w sferę seksualną? Teraz jej nie ma. Masz jedno mieszkanie, jedno łóżko, ale wielu partnerów i codziennie na poduszce zmienia się tylko zapach męskich perfum.
 Jesteś mężczyzną. Wrednym, egoistycznym palantem, który urodził się chyba tylko po to aby zaspokajać swoje żądze, a przy okazji cieszyć się jak dziecko z wygranego fanta na loterii, gdy dzierżysz w ręce niebiesko-żółtą mikasę. 
 Lubię też pornole i dobrze gotuję. - wtrąca się narratorowi w opis swojej dupkowatości [od aut. nie ma takiego słowa - wiem]
 Niegdyś miał najlepszego przyjaciela, który nie akceptował jego trybu życia, wystąpił pomiędzy nimi mały zgrzyt, a teraz drą koty. Chociaż w sumie wolą się mijać, nie dzwonić do siebie i udawać, że mimo iż należą do tego samego siatkarskiego świata nigdy wcześniej się nie spotkali.
 Nie roztrząsaj tego! - zagrzmiał przedstawiany Zbychu.
 Dobra, a więc tamten fakt musicie wyprzeć ze swojej świadomości [od aut. nie musicie, to wyimaginowana historia]
 Jesteś kobietą. Trochę sukowatości wkradło się w twoje ciało, umysł i sposób bycia. No i odnosisz się wulgarnie. Można porównać cię do prostytutki, ale tobie nie płacą za stosunek, a klienci nie ustawiają się w kolejce pod twoimi drzwiami, tylko ty wyrywasz ich [od aut. jak chwasty] w klubie.
 Jesteś mężczyzną. Wszystko jest takie jak powinno, masz pracę, zarabiasz na siebie. W oczach rodziców kreujesz się na niezależnego chłopca, który radzi sobie jako tako i nie jest uznawany za ciapę. W oczach swojego pieska jesteś bogiem, bo w końcu wyprowadzasz go na spacery, dajesz jeść, kupujesz zabawki i drapiesz tak zajebiście, że aż lata mu noga z wrażenia. Za to w oczach kobiet, które przewinęły się przez twoją jaskinię namiętności tudzież świątynie dymania jesteś prawie tak idealny jak Apollo. Oczywiście tylko podczas stosunku, potem doprowadzasz je do łez i wyrzucasz z mieszkania. Żyjesz tak jakbyście się nigdy nie poznali. Podsumowując jesteś skurwielem.
 Jesteś kobietą. Wyuzdaną, znającą swoją wartość kobietą, która przez cały swój żywot nie porównywała się do nikogo. No dobra porównywała tylko swoje cycki do tych, które posiada Bridget Marquardt, ale ona ma robione, a twoje stworzyła natura. W oczach mężczyzn jesteś boginią seksu, namiętności i idealną lalką do poruchania. Przygodą na jedną noc. W oczach byłego mężczyzny idealną panią domu, z której łona na świat wyjdą piękne dzieci. A w oczach rodziców jesteś nikim, wyrzekli się ciebie, gdy skończyłaś osiemnaście lat i kategorycznie odmówiłaś studiowania medycyny.

Adnotacja: Dobra publikuje mam trzy części i na trzech zakończę :D Nie ma co się męczyć, a seks będzie - cierpliwości. Były skoki, był Velta, Stoch drugi. Uśmiech na ryjku jest. Jutro sobie galę obejrzę, gdzieś tam mi się obiła nominacja Kurka o uszy, nie wiem czy to prawda, nie sprawdzam, zrobię sobie niespodziankę. Widzimy się za dwa dni :).