wtorek, 29 stycznia 2013

Turtles can fly; trzy


 Znowu się spotykacie. Tym razem wpadacie na siebie, ale nikt nie rozlewa kawy, nie zakochujecie się od pierwszego wejrzenia. Nie wpadacie sobie w ramiona jak para spragnionych miłości nastolatków. Wszystko jest zupełnie odwrotne od tego co przedstawiają filmy.
Dziewczyna kręci głową i mierzy cię wściekłym spojrzeniem, po chwili z jej ust wydobywa się ciche och.
  -Zabiłeś ją pajacu! - unosi głos, zakrywając usta dłonią.
 Odrobina dramatyzmu nikomu nie zaszkodzi
  -Emm... - nie bardzo wiesz o co chodzi, ale podążając za jej wzrokiem widzisz książkę w kałuży - przepraszam, nie chciałem.
  -To moja ulubiona idioto! - warczy, wyciągając swoją wielką miłość z wodnej papki.
  -Kupię ci nową, jestem Rune - wyciągając rękę do przodu przedstawia się nieznajomej.
 -Nowa nie będzie moja, ja chcę starą - niecierpliwie tupie nogą, jak mała pięcioletnia dziewczynka pozbawiona lizaka. - Weridiana jestem - dodaje odchodząc w głąb miasteczka.
 Patrzysz jeszcze chwilę za oddalającą się postacią, a później wciskasz zmarznięte dłonie w kieszenie spodni, gdyż znowu zapomniałeś rękawiczek i idziesz w stronę domu. Chcesz odpocząć i wyrzucić z głowy nową znajomą, która nie daje Ci spokoju.
 Wchodzisz do tej samej kawiarenki co wczoraj, zamawiasz tą samą kawę, siadasz przy tym samym stoliku. Patrzysz na książkę, która znajduje się w twoich dłoniach. Ukochane Słońce też wschodzi właśnie zakończyło swoją egzystencję przez jakiegoś gnojka, którego twarz pokrywały pryszcze. Jesteś zrozpaczona, bo to dopiero pięćdziesiąty szósty raz zaznajamiałaś się z tą powieścią, a teraz Jake Blake i Lady Brett Ashley utonęli. Podnosisz swoją ciężką torbę z sąsiedniego krzesła i stawiając ją na kolanach, szukasz innej interesującej lektury, przyjeżdżając tutaj zabrałaś ze sobą jeszcze Jak w niebie, w końcu książka Quinn Julii ląduje w twoich dłoniach, oczy błyszczą, a ty zagłębiasz się w historii Lady Honorii. Jednakże czytając książkę nic nie zapamiętujesz, przed twoimi oczami pojawia się twarz dupka, który zabił Perełkę. Potrząsasz głową i wiesz, ze już czas opuścić Bærums Verk.
 Siedzisz w pokoju wymieniając smsy z Tomem, wspomniałeś mu o uroczej Weridianie, która raczej cię nie polubiła. Śmiejesz się przypominając jej żałosny głos oznajmiający, ze zabiłeś jej książkę. Uśmiechasz się widząc jej twarz przed oczami, nie rozumiesz dlaczego nie możesz wyrzucić jej z pamięci, a Tom inteligentnie podsuwa ci, ze się zauroczyłeś. Nie możesz zaprotestować, bo chyba tak jest. Po chwili otwarta dłoń ląduje na twoim czole, a ty wypowiadasz nieme nawet jej nie znam.
 Pakujesz walizki co chwilę zerkając na zegarek znajdujący się nad drzwiami. Postanowiłaś, wracasz do Oslo. W sumie jeden dzień w tą czy w tą - żadna różnica, a i tak jutro miałaś wracać. W twojej głowie wciąż pojawia się obraz nieznajomego mężczyzny, to już męczące.
 Ale oczy ma ładne mimo tych pryszczy jest uoczy.
 Śmiejesz się z pomysłu posuniętego przez tak zwany mózg. Mimo iż jest przystojny co niewątpliwie musisz przyznać jest dupkiem zabijającym piękno literatury, a nawet jeśli zrobił to nieświadomie nie lubisz niepoczytalnych ludzi. 

Adnotacja: Zostawiam was z rozdziałem zanim spędzę cały dzień w szkole jebany mundurowy dzień.
 Ahhh...Uwielbiam czytać książki i jakby ktoś zabił moje Słońce też wschodzi to zajebałabym na miejscu.
Weridiana będzie książkomaniaczką, bo to takie do mnie podobne, a przejmuje kilka moich cech, więc pasuje.
Jestem zbyt zaangażowana w akcje społeczne, dlatego wszyscy zaskakują mnie sprawdzianami. Styczeń/luty miesiąc jedynek -,-
Za dwa dni kolejny.

3 komentarze:

  1. Kolejne ich spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych.
    Weridiana jako książkomaniaczka? podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się jej w ogóle nie dziwię. Książki są dla mnie jak ludzie, a więc taki wypadek również postrzegam jak śmierć. Ech, ten Rune, brak szacunku do lektur! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dopiero tu przyszłam a już pokochałam twój styl pisania, pochłonęłam to wszystko za jednym razem, mówiąc szczerze, nie mogąc sie nadziwić. Popieram osobę wyżej i popieram też weridiane, ksiązki są takim odzwierciedleniem czyjejś duszy, przez co dla mnie stają się pełnoprawnymi istotami czującymi.
    Pozdrawiam i jeśli masz ochotę zaprszam do mnie na zraniona-za-mlodu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń